Szła chłodnym
wieczorem kamienną ścieżką. W głębi ducha przeklinała Christiana, że zmusił ją
do spotkania o tak późnej porze. Spojrzała w górę i usłyszała znajome
postukiwanie, które stawało się coraz bardziej intensywne.
- Deszcz – szepnęła sama do siebie.
Gdy zamknęła oczy, wyobraziła sobie jak malutkie, zimne
kropelki spływają po jej bladej skórze. Od tego cudownego uczucia oddzielała ją
kopuła. Objęła zmarznięte ramiona dłońmi i szła dalej. Dotarła pod salę
gimnastyczną, która swoją wielkością dorównywała Koloseum. Nikogo nie było,
więc oparła się o ścianę i postanowiła zaczekać. Mijały kolejne minuty, a go
nie było. Podirytowana, weszła do środka. Wewnątrz panował półmrok. Ani śladu
żywej duszy.
- Halo – zawołała, głośno tuptając po parkiecie boiska.
Włożyła ręce do kieszeni i postanowiła sprawdzić szatnię. W
głębi siebie czuła, że Christian najzwyczajniej w świecie ją wystawił. Błądziła
między błękitnymi szafkami. Nagle poczuła jak ktoś pociągnął ją w róg
pomieszczenia. Mocny uścisk dłoni na
swoim brzuchu wywołał u niej panikę. Zaczęła się szarpać, chcąc jak najszybciej
odtrącić od siebie napastnika.
~*~
Dziewczyna wgłębiła się w fotel, słysząc donośne pukanie do
drzwi. Jej szare oczy zrobiły się większe, ze strachu, gdy chłopak spojrzał na
nią podejrzliwym wzrokiem.
- Idź do łazienki – powiedział bezgłośnie, wskazując
czerwone drzwi.
Przytaknęła i na palcach udała się do pomieszczenia,
starając się wywołać jak najmniej hałasu.
Etan pozbierał wszystkie rzeczy, świadczące o obecności
dziewczyny i rzucił je pod łóżko. Otworzył i ujrzał brata zmarłej Alexis. Stał
w dresie, z rękoma w kieszeni z tym swoim parszywym uśmieszkiem. Etan znał go
bardzo dobrze, nie można było mu ufać.
- Cześć – powiedział brązowowłosy, wpraszając się do środka.
- Co chcesz? – spytał blondyn bez ogródek.
- Szukam kogoś…- zaczął, rozglądając się dokładnie.
Ujrzał uchylone drzwi do łazienki. Doskonale wiedział, że
jego kolega miał fobie na punkcie niedomkniętych drzwi, szafek itp. Musiała być
tutaj.
- Jestem sam, jak widać. – Założył ręce na piersi.
- Widzę, to nie przeszkadzam. – Poklepał go po ramieniu z
błyskiem w oku.
Gdy zamknął za sobą drzwi, Vivi poczekała jeszcze kilka
sekund, zanim wyszła.
- Osobliwy typ. – Uśmiechnął się, widząc że się wstydzi. –
Kończymy?
- Jasne – odpowiedziała, siadając na fotelu.
Ułożyła włosy w taki sposób, w jaki zrobił to Etan. Nie
chciała, aby podchodził. Jej ciało zaraz reagowało na jego odurzającą obecność.
Obserwowała jak kreśli ołówkiem kolejne linie w swoim szkicowniku. Była bardzo
ciekawa efektu. Nagle zatrzymał się i przytknął końcówkę ołówka do swojej
dolnej wargi. Lustrował ją spojrzeniem.
- Coś nie tak? – spytała po chwili.
- Właściwie to…- mówił, rozkosznie przeciągając sylaby –
wyrosłaś na piękną kobietę, Vivian – dokończył, wypuszczając powietrze z ust.
Momentalnie twarz dziewczyny przybrała kolor dorodnego
buraka.
- Nie mów mi tak – zaśmiała się, chowając buzię w dłonie.
Podszedł i chwycił jej ręce. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Piękno jest w
środku, wiesz?
Ich twarze dzieliły milimetry, gdy nagle odsunął się od niej
jak oparzony.
Odchrząknął i wyprostował się, wplatając nerwowo ręce w
swoje złote włosy.
- Przepraszam Vi, to się nie powtórzy – powiedział.
Dziewczyna spojrzała na niego z wielkim zdziwieniem w
oczach.
- Co oznacza, że się „nie powtórzy”? – spytała, wstając z
fotela. – To znaczy, że następnym razem naprawdę mnie pocałujesz i nie
odskoczysz? – zaśmiała się. – Zapomnijmy o tym – dokończyła.
- Christian obdarłby mnie ze skóry – powiedział.
- Brat wyjeżdża za trzy dni – mruknęła.
- To wtedy wrócimy do tej kwestii. – Uniósł znacząco brew.
Zaśmiała się głośno.
~*~
Bardzo silny osobnik zaciągnął ją w róg szatni.
- Nie rób tyle hałasu, idiotko. – Usłyszała tuż przy swoim
uchu.
Zaraz opadła zmęczona szarpaniną. Natychmiastowo poczuła
bezpieczeństwo.
- Christian zabij…- Jego ręka znów zakryła jej usta.
Odwróciła się w jego stronę i zobaczyła błękitne,
wystraszone oczy, błagające, aby nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
- Nawet nie drgnij – szepnął, przysuwając ją do siebie.
Dziewczyna usłyszała jak kilka osób wchodzi na sale
gimnastyczną. Kroki niosły się echem aż do ciemnej szatni, w której byli.
- Szukać jej – dało się usłyszeć głos starszego chłopaka.
Christian otworzył ostrożnie jedną z szafek, aby nie narobić
hałasu. Ruchem głowy kazał jej wejść do środka. Zrobiła to w tempie
natychmiastowym. Zaraz znalazł się koło niej i zamknął delikatnie szafkę. Przez
dwa wąskie paski zobaczyli jak ktoś zapalił światło. Carmen miętoliła nerwowo koszulkę
Christiana. Podpierał się ramieniem, bo oboje ledwo mieścili się w ciasnej
przestrzeni.
- Kim oni są? – spytała, ledwo słyszalnym głosem, ale ręka
chłopaka znów spoczęła na jej ustach.
Usłyszeli jak ktoś uderza czymś twardym po kolejnych
szafkach. Gdy coś stuknęło kilka centymetrów od nich, Carmen lekko podskoczyła.
- Nikogo tu nie ma – ryknął męski głos.
- Wracamy, ruszaj się – odezwał się głos z sali
gimnastycznej.
Gdy światło ponownie zgasło, a dźwięk kroków całkiem ucichł,
Carmen puściły emocje i zaczęła płakać.
- Nie maż się – powiedział, pomagając wyjść jej z szafki.
- Łatwo ci mówić, to nie ciebie chcieli napaść. – Usiadła na
ławce, chowając zapłakaną twarz w dłoniach.
- No, ale uratowałem cię, zobacz. – Uśmiechnął się
sarkastycznie, siadając obok.
- Nienawidzę cię! – wrzasnęła, ponownie zanosząc się płaczem.
- Proszę cię, nie jestem dobry w uspokajaniu ludzi –
powiedział, kucając naprzeciw niej. –
Nic ci kurwa nie jest, jesteś ze mną, bezpieczna! – krzyknął, gdy nic nie
pomagało.
Dziewczyna spojrzała na niego lekko wystraszona. Gdy
Wojownik podnosił głos, wydawał się bardzo złym gościem, z którym nie powinno się
zadzierać.
- Już – mruknęła, wycierając mokre oczy o rękaw. – Chciałeś ze
mną porozmawiać, dlaczego właśnie tu? – spytała, rozglądając się.
- Miejsce nie miało dla mnie znaczenia, ale jednak
Arystokratka, która musiała pałętać się w nocy po obozie to był błąd –
przyznał.
- Nigdy nie używasz słowa „przepraszam”, prawda? – Spojrzała
na niego. – Duma ci nie pozwala. – Uśmiechnęła się.
- Jestem tak samo narcystyczny, jak ty. – Wytknął jej język.
To ona zawsze tak robiła, gdy ktoś ją irytował. Zaśmiała
się, widząc Christiana z tą charakterystyczną miną.
- Chodź, nie będziemy
rozmawiać tutaj – powiedział i pomógł jej wstać.
- Jest późno, liczę na twoją eskortę w drodze powrotnej –
oznajmiła, rozkazującym tonem.
- Oczywiście, madame. – Przewrócił oczami.
Hej kochani :)
Uskrobałam dla Was ten rozdział. No, więc znów dużo Chrisa i Carmen oraz Etana i Vivi :) Rozmowa, której byliście tak ciekawi, pojawi się w nastepnym rozdziale, hyhy 3:)
Dziękuję za tyle komentarzy *o* <3
Jesteście świetni ;)
Swoje blogi proszę reklamować w zakładce "Spam", tutaj w komentarzach proszę jedynie o ocenę mojej twórczości.
Do następnego i papatki ;*
Jezu świetne :) Podziwiam Cię ;)
OdpowiedzUsuńA tak a propo z jakich filmów/seriali są te gify i bohaterowie?
Dziękuję ^_^
UsuńCarmen, której wygląd użycza Claire Holt to gify są głównie z Pamiętników Wampirów.
Zaś Taylor (Vivi), z Pretty Little Liars zazwyczaj :)
Jej ale super to opowiadanie !!! Kiedy pojawią się następne? a tak serio myślę że spokojnie mogłabyś napisać książkę. Pozdrawiam cieplutko ;)
OdpowiedzUsuńBardzo miło to słyszeć :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
ale kiedy będą ? :)
OdpowiedzUsuńohh.. i znów muszę czekać na tą rozmowę xd wspaniały rozdział <3 z niecierpliwością czekam na kolejny :* i weny życzę :) / Marcysia ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńMega! Strasznie się bałam, że ich odnajdą i coś zrobią! ;o Ciekawe co Chris chce powiedzieć Carmen ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Weny życzę ;)
http://mojeniepenosci.blogspot.com/