sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 18

 Szła chłodnym wieczorem kamienną ścieżką. W głębi ducha przeklinała Christiana, że zmusił ją do spotkania o tak późnej porze. Spojrzała w górę i usłyszała znajome postukiwanie, które stawało się coraz bardziej intensywne.
- Deszcz – szepnęła sama do siebie.
Gdy zamknęła oczy, wyobraziła sobie jak malutkie, zimne kropelki spływają po jej bladej skórze. Od tego cudownego uczucia oddzielała ją kopuła. Objęła zmarznięte ramiona dłońmi i szła dalej. Dotarła pod salę gimnastyczną, która swoją wielkością dorównywała Koloseum. Nikogo nie było, więc oparła się o ścianę i postanowiła zaczekać. Mijały kolejne minuty, a go nie było. Podirytowana, weszła do środka. Wewnątrz panował półmrok. Ani śladu żywej duszy.
- Halo – zawołała, głośno tuptając po parkiecie boiska.
Włożyła ręce do kieszeni i postanowiła sprawdzić szatnię. W głębi siebie czuła, że Christian najzwyczajniej w świecie ją wystawił. Błądziła między błękitnymi szafkami. Nagle poczuła jak ktoś pociągnął ją w róg pomieszczenia.  Mocny uścisk dłoni na swoim brzuchu wywołał u niej panikę. Zaczęła się szarpać, chcąc jak najszybciej odtrącić od siebie napastnika.
~*~
Dziewczyna wgłębiła się w fotel, słysząc donośne pukanie do drzwi. Jej szare oczy zrobiły się większe, ze strachu, gdy chłopak spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Idź do łazienki – powiedział bezgłośnie, wskazując czerwone drzwi.
Przytaknęła i na palcach udała się do pomieszczenia, starając się wywołać jak najmniej hałasu.
Etan pozbierał wszystkie rzeczy, świadczące o obecności dziewczyny i rzucił je pod łóżko. Otworzył i ujrzał brata zmarłej Alexis. Stał w dresie, z rękoma w kieszeni z tym swoim parszywym uśmieszkiem. Etan znał go bardzo dobrze, nie można było mu ufać.
- Cześć – powiedział brązowowłosy, wpraszając się do środka.
- Co chcesz? – spytał blondyn bez ogródek.
- Szukam kogoś…- zaczął, rozglądając się dokładnie.
Ujrzał uchylone drzwi do łazienki. Doskonale wiedział, że jego kolega miał fobie na punkcie niedomkniętych drzwi, szafek itp. Musiała być tutaj.
- Jestem sam, jak widać. – Założył ręce na piersi.
- Widzę, to nie przeszkadzam. – Poklepał go po ramieniu z błyskiem w oku.
Gdy zamknął za sobą drzwi, Vivi poczekała jeszcze kilka sekund, zanim wyszła.
- Jordan? – spytała, zakrywając się dłońmi.
- Osobliwy typ. – Uśmiechnął się, widząc że się wstydzi. – Kończymy?
- Jasne – odpowiedziała, siadając na fotelu.

Ułożyła włosy w taki sposób, w jaki zrobił to Etan. Nie chciała, aby podchodził. Jej ciało zaraz reagowało na jego odurzającą obecność. Obserwowała jak kreśli ołówkiem kolejne linie w swoim szkicowniku. Była bardzo ciekawa efektu. Nagle zatrzymał się i przytknął końcówkę ołówka do swojej dolnej wargi. Lustrował ją spojrzeniem.
- Coś nie tak? – spytała po chwili.
- Właściwie to…- mówił, rozkosznie przeciągając sylaby – wyrosłaś na piękną kobietę, Vivian – dokończył, wypuszczając powietrze z ust.
Momentalnie twarz dziewczyny przybrała kolor dorodnego buraka.
- Nie mów mi tak – zaśmiała się, chowając buzię w dłonie.
Podszedł i chwycił jej ręce. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Piękno jest  w środku, wiesz?
Ich twarze dzieliły milimetry, gdy nagle odsunął się od niej jak oparzony.
Odchrząknął i wyprostował się, wplatając nerwowo ręce w swoje złote włosy.
- Przepraszam Vi, to się nie powtórzy – powiedział.
Dziewczyna spojrzała na niego z wielkim zdziwieniem w oczach.
- Co oznacza, że się „nie powtórzy”? – spytała, wstając z fotela. – To znaczy, że następnym razem naprawdę mnie pocałujesz i nie odskoczysz? – zaśmiała się. – Zapomnijmy o tym – dokończyła.
- Christian obdarłby mnie ze skóry – powiedział.
- Brat wyjeżdża za trzy dni – mruknęła.
- To wtedy wrócimy do tej kwestii. – Uniósł znacząco brew.
Zaśmiała się głośno.
~*~
Bardzo silny osobnik zaciągnął ją w róg szatni.
- Nie rób tyle hałasu, idiotko. – Usłyszała tuż przy swoim uchu.

Zaraz opadła zmęczona szarpaniną. Natychmiastowo poczuła bezpieczeństwo.
- Christian zabij…- Jego ręka znów zakryła jej usta.
Odwróciła się w jego stronę i zobaczyła błękitne, wystraszone oczy, błagające, aby nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
- Nawet nie drgnij – szepnął, przysuwając ją do siebie.
Dziewczyna usłyszała jak kilka osób wchodzi na sale gimnastyczną. Kroki niosły się echem aż do ciemnej szatni, w której byli.
- Szukać jej – dało się usłyszeć głos starszego chłopaka.
Christian otworzył ostrożnie jedną z szafek, aby nie narobić hałasu. Ruchem głowy kazał jej wejść do środka. Zrobiła to w tempie natychmiastowym. Zaraz znalazł się koło niej i zamknął delikatnie szafkę. Przez dwa wąskie paski zobaczyli jak ktoś zapalił światło. Carmen miętoliła nerwowo koszulkę Christiana. Podpierał się ramieniem, bo oboje ledwo mieścili się w ciasnej przestrzeni.
- Kim oni są? – spytała, ledwo słyszalnym głosem, ale ręka chłopaka znów spoczęła na jej ustach.
Usłyszeli jak ktoś uderza czymś twardym po kolejnych szafkach. Gdy coś stuknęło kilka centymetrów od nich, Carmen lekko podskoczyła.

- Nikogo tu nie ma – ryknął męski głos.
- Wracamy, ruszaj się – odezwał się głos z sali gimnastycznej.
Gdy światło ponownie zgasło, a dźwięk kroków całkiem ucichł, Carmen puściły emocje i zaczęła płakać.
- Nie maż się – powiedział, pomagając wyjść jej z szafki.
- Łatwo ci mówić, to nie ciebie chcieli napaść. – Usiadła na ławce, chowając zapłakaną twarz w dłoniach.
- No, ale uratowałem cię, zobacz. – Uśmiechnął się sarkastycznie, siadając obok.
- Nienawidzę cię! – wrzasnęła, ponownie zanosząc się płaczem.
- Proszę cię, nie jestem dobry w uspokajaniu ludzi – powiedział, kucając naprzeciw niej.  – Nic ci kurwa nie jest, jesteś ze mną, bezpieczna! – krzyknął, gdy nic nie pomagało.
Dziewczyna spojrzała na niego lekko wystraszona. Gdy Wojownik podnosił głos, wydawał się bardzo złym gościem, z którym nie powinno się zadzierać.
- Już – mruknęła, wycierając mokre oczy o rękaw. – Chciałeś ze mną porozmawiać, dlaczego właśnie tu? – spytała, rozglądając się.
- Miejsce nie miało dla mnie znaczenia, ale jednak Arystokratka, która musiała pałętać się w nocy po obozie to był błąd – przyznał.
- Nigdy nie używasz słowa „przepraszam”, prawda? – Spojrzała na niego. – Duma ci nie pozwala. – Uśmiechnęła się.
- Jestem tak samo narcystyczny, jak ty. – Wytknął jej język.
To ona zawsze tak robiła, gdy ktoś ją irytował. Zaśmiała się, widząc Christiana z tą charakterystyczną  miną.
- Chodź,  nie będziemy rozmawiać tutaj – powiedział i pomógł jej wstać.
- Jest późno, liczę na twoją eskortę w drodze powrotnej – oznajmiła, rozkazującym tonem.
- Oczywiście, madame. – Przewrócił oczami.


 ________________________________________________

Hej kochani :)
Uskrobałam dla Was ten rozdział. No, więc znów dużo Chrisa i Carmen oraz Etana i Vivi :) Rozmowa, której byliście tak ciekawi, pojawi się w nastepnym rozdziale, hyhy 3:)
Dziękuję za tyle komentarzy *o* <3
Jesteście świetni ;)
Swoje blogi proszę reklamować w zakładce "Spam", tutaj w komentarzach proszę jedynie o ocenę mojej twórczości.
Do następnego i papatki ;*

8 komentarzy:

  1. Jezu świetne :) Podziwiam Cię ;)
    A tak a propo z jakich filmów/seriali są te gify i bohaterowie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^
      Carmen, której wygląd użycza Claire Holt to gify są głównie z Pamiętników Wampirów.
      Zaś Taylor (Vivi), z Pretty Little Liars zazwyczaj :)

      Usuń
  2. Jej ale super to opowiadanie !!! Kiedy pojawią się następne? a tak serio myślę że spokojnie mogłabyś napisać książkę. Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło to słyszeć :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. ale kiedy będą ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ohh.. i znów muszę czekać na tą rozmowę xd wspaniały rozdział <3 z niecierpliwością czekam na kolejny :* i weny życzę :) / Marcysia ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega! Strasznie się bałam, że ich odnajdą i coś zrobią! ;o Ciekawe co Chris chce powiedzieć Carmen ^^
    Czekam na next. Weny życzę ;)

    http://mojeniepenosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń