środa, 20 maja 2015

Rozdział 15

Odetchnął z ulgą, widząc, że siedzi przy kominku. Gwałtownie odwróciła się w jego stronę.
- To tylko ja – uspokoił ją i zamknął za sobą delikatnie drzwi.
Powróciła do tępego patrzenia w ogień. Podchodząc, nie miał siły ganić ją za to, że nie zamknęła drzwi, wiedząc że po kampusie biega morderca. Przysiadł koło niej, chowając twarz w dłoniach. Z całych sił starał się, aby emocje go nie przygniotły, nie pokonały. Spojrzał na nią. Zeszklone oczy, opuchnięta twarz. Nie oczekiwał od niej w żadnym stopniu opanowania, spokoju, kiedy zaledwie dwie godziny temu ujrzała martwe, zakrwawione ciało swojej znajomej. Nie wiedział w sumie, dlaczego przejmuje się tak Arystokratką. Alexis była bliższa jemu, a on gotowy był stłumić ból w sobie, aby tylko być przy niej. Postanowił, że tylko na ten jeden raz przestanie być prawdziwym Christianem Purcellem.
- Nie chcę tu być – powiedziała, podkurczając kolana pod brodę. – Mogłam zostać w domu dziecka, potem znaleźć  byle jaką pracę, ale nie doświadczać czegoś takiego. – Z jej błękitnych oczu spływały kryształowe łzy.
- Wiem, Carmen…- Objął ją ramieniem, a ona wtuliła twarz w jego obojczyk. – Nikt z nas tego nie chciał.
Uczucie jej ciepła przy sobie było dla Christiana czymś dziwnym. Musiał przez chwilę oswoić się z jej dotykiem, póki całkiem się nie rozluźnił.
- Mogłabym cię o coś prosić? Obiecuję, że to tylko jedyny raz i potem już nic nie będę od ciebie chciała…
- Słucham?
- Mógłbyś dotrzymać mi towarzystwa? Nie chcę tu zostawać kompletnie sama – powiedziała piskliwym tonem.
- No dobrze – uległ, widząc jej łzy w oczach.
- Jak tu trafiłeś, do obozu? – spytała, patrząc na dogasający ogień.
- Zostałem zauważony, mając szesnaście lat. Dobre oceny i niezłe wyniki na zawodach sportowych dały mi wybór dołączyć do obozu. Pochodziłem z patologii, więc nie zwlekałem z wyzwolenia siebie i siostry z tego piekła.
Carmen przełknęła głośno ślinę.
- Spójrz…-Odsunął ją od siebie. – Ojciec wylał na mnie gorący olej za to, że strąciłem popielniczkę. – Odgarnął czarne włosy z szyi. – Nie każdy miał cudowną rodzinę – powiedział sarkastycznie.
Od ucha aż do połowy szyi rozciągał się już nieco wyblakły ślad po oparzeniu. Zrozumiała, że na jego nieco ponury charakter składało się wiele czynników. Zaczynała troszkę go rozgryzać.
- Nie myśl, że taką miałam. Bliższa mi była niania niż własna matka – prychnęła.
~*~
- Co to miało być?! – spytała, wplątując palce w swoje brązowe włosy.
- To żaden z naszej grupy, sprawdziłem to – oznajmił sucho, opierając się o starą komodę.
- Co za idioci zabijają Naukowca?! Pierwsze podejrzenia padną na nas! – Chodziła nerwowo w kółko po pomieszczeniu, tworząc w głowie najczarniejsze scenariusze.
- Myślę, że powstała nowa grupa, Ines…
- Chyba jesteś niepoważny, Dorian. – Podeszła do niego, mrużąc oczy.Westchnął głęboko. Każda, nawet najmniejsza przeszkoda w osiągnięciu celu, sprawiała, że Arystokratka wpadała w furię. Pojawił się nowy zawodnik w grze, toteż dziewczynę ogarnęła panika.
- Przyznaj, że to bardzo możliwe, zwłaszcza po ogłoszeniu, że państwo powstanie w przeciągu dwóch lat – stwierdził, zakładając ręce na piersiach.
- Faktycznie, masz rację. – Przyłożyła rękę do czoła, myśląc intensywnie. – Jutro rozpocznie się śledztwo i za wszelką cenę musimy dowiedzieć się, kto działał w tej grupie.
- Zajmiemy się tym, ale ktoś musi mieć oko na Carmen i innych Arystokratów, którzy górują w rankingu, – oznajmił.
- Masz kogoś konkretnego na myśli? – Uniosła brew.
- Nie, załatw kogoś, ja muszę skończyć parę spraw. – Zapiął bluzę i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą.
Wyjęła z szuflady butelkę i nalała do kryształowej szklanki rdzawy płyn, po czym wypiła całą zawartość.
~*~
Siedzieli przy kominku aż do świtu, rozmawiając. Christian opowiedział Carmen o ich starym obozie, który został zniszczony. Wspomniał również o Bethany, która jak stwierdził kochała…być kochaną. Blondynka zawsze wyobrażała sobie ową dziewczynę jako idealną. Jednak po dzisiejszym wieczorze mogła z całą pewnością stwierdzić, że miała paskudny charakter. Potrafiła owinąć sobie wokół palca każdego, by potem boleśnie odtrącić i znaleźć kolejną ofiarę. W Christianie widziała wyzwanie, nigdy nie poświęcał jej uwagi, toteż pragnęła jej bardziej niż niczego innego. Był jej ostatnim dodatkiem do kolekcji przed śmiercią, więc nie doznał z jej strony goryczy, ale wiedział dokładnie, że takowa nadejdzie.
 Gdy pierwsze promienie przedarły się przez rozetę w jej pokoju, spojrzała na niego bacznie. Zaciśnięta szczęka, wygasłe oczy…Cierpiał. Westchnęła ze smutku, że nie umiała w żaden sposób złagodzić tego doznania. Dałaby bardzo wiele, aby dowiedzieć się jak go oswoić, przekonać do swojej osoby. Zdawała sobie doskonale sprawę, że te kilka godzin to jednorazowa przysługa od Purcelle’a.
- Co? – spytał, zauważając kątem oka, że jest obserwowany.
- Dlaczego wzdrygasz się, kiedy ktoś cię dotyka? – Spojrzała mu prosto w oczy, aby jakakolwiek próba kłamstwa była zauważona.
- Nieprawda.
Kłamał.
Wyciągnęła swoją dłoń i powoli przysuwała do jego bladego policzka. Gdy zostały milimetry, on pochwycił mocno jej dłoń, aż poczuła lekki ból.
- Robisz błąd, zbliżając się do mnie, Carmen. – Puścił jej rękę, obdarzając chłodnym, przenikliwym spojrzeniem. Wiedział, że to konieczne. – To tyle z mojej strony, czas na mnie – rzucił oschle i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Idąc pewnym krokiem, spotkał na korytarzu Vivi. Wyglądała strasznie. Pozwoliła zrobić z siebie przygarbioną, rozczochraną dziewczynę. Żałoba ogarnęła ją całą.
- Co jest? – spytała zachrypniętym głosem, obejmując ramiona z zimna.
- Powiedziałem Carmen, żeby trzymała się ode mnie z dala – oznajmił bez ogródek i wcisnął guzik ostatniego piętra, gdy weszli do windy.
- Jesteś idiotą – stwierdziła.
- Może.
- W każdym razie nie rzucaj się potem z zazdrości, gdy Dorian wkroczy na dobre do gry. – Podniosła na niego swoje smutne spojrzenie. – Wiesz co…Nie zasługujesz na nią – powiedziała, mrużąc oczy.
Wciągnął głęboko powietrze ustami. Nie miał siły kłócić się z siostrą. W sumie, w głębi ducha przyznał jej rację. Dorian może i był fałszywą świnią, ale z pewnością pasował do niej bardziej. Christian wiedział, że oszczędził w ten sposób rozczarowania Arystokratce.
- Przebiorę się i idę do magistratury – oznajmił. – Pilnuj się. – Wysiadł z windy, rzucając jej ostre spojrzenie.
Właśnie wtedy zrozumiała, że nie miał wyboru.
~*~
Tego dnia wiele osób musiało stawić się na przesłuchanie w sprawie morderstwa. Również Carmen otrzymała wezwanie. Na korytarzu spotkała Christiana, ale ominęła go jakby nie istniał. Postanowiła posłuchać jego rady, nie robić z siebie dalej idiotki, która miała nadzieję, że nadejdzie cud i zacznie czuć cokolwiek do niej.

 ____________________

Cześć! :)
Przepraszam was za tak długą nieobecność. Nie bedę sie głupio tłumaczyć, po prostu jakoś nie miała weny przez ostatni czas. (Myślę, że widać po tym czymś, co zatytułowane jest "Rozdział 15").
W każdym bądź razie rezygnuje z podawaniem terminów, bo i tak sie spóźniam :<
Postaram się pisać częściej.
Dziękuję wam za tyle wyświetleń <3
Liczę na opinię w komentarzach :3
Buźka i do następnego ;*
Ps. Piszesz? Zapraszam Cię serdecznie do zakładki spam, gdzie możesz sie zareklamować ;)

10 komentarzy:

  1. świetny rozdział <3 z niecierpliwością czekam na next !! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 !!! To jest świetne! Czekam na kolejny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne. :) Szkoda, że Christian nie chce, aby Carmen się do niego zbliżyła.
    Czekam na szczegóły tego morderstwa. Kto mógł to zrobić?

    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka to już natura naszego Christiana :)
      Dziękuję za komentarz i do następnego ;*

      Usuń
  4. To jest extra ♥♥♥♥
    Dzisiaj przeczytałam dzisiaj wszystkie części i tak mnie wciągnęło, że masakra ♡♡♡♡
    Z niecierpliwością czekam na następne!!!!
    I chcę, żeby Christian i Carmen byli razem★☆★
    Rozdział boski, ale tak strasznie mnie zżera ciekawość co dalej i chyba nie wytrzymam :(
    Kiedy next?!
    Proszę dzisiaj, albo jutro, lub no...no... jak najwcześniej hahaha :* ;*

    OdpowiedzUsuń