środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 13

Minął spokojny miesiąc od przyjazdu Kai’a i nowych rekrutów. Carmen oddała się w wir obowiązków, a nauki w szczególności . Przywykła do noszenia dziewczęcych sukienek, wyrachowania Arystokratów oraz ogólnego wywyższania się. Nowe towarzystwo sprawiło, że bardzo rzadko miała przyjemność pogadać z Vivi. Powoli zdawała sobie sprawę, że kasta, do której przynależy oddala ją od swojej przyjaciółki i jej brata. Właściwie przyuważyła, że Christian zdołał zaprzyjaźnić się, o ile w jego przypadku to w ogóle możliwe, z ekscentryczną Livią. Czasami zastanawiała się, czy  wyniknie z tego coś więcej. Na tę myśl robiło jej się dziwnie smutno, jednak za wszelką cenę chciała odgonić od siebie stwierdzenie faktu, że być może jest lekko zazdrosna. Nie dałaby takiej satysfakcji Purcelle’owi. Za żadne skarby! Przez ostatni miesiąc bardzo dużo czasu spędzała z Dorianem, który wydawał się być jedyną osobą, która ją naprawdę rozumie. Często po szkole jeździli konno, rozmawiając o ogólnej sytuacji. Rywalizacja między Arystoratami dała się we znaki, w szczególności Carmen, która co miesiąc górowała na podium najlepszych uczniów. Pracowała na to ciężko, a  w zamian dostawała nienawistne spojrzenia ze strony rówieśników. 
W sobotę Camen obudziło głośne pukanie do drzwi. Zwlekła się z łóżka, ubrana w niebieską piżamę w baranki, po czym otworzyła drzwi intruzowi.
- Cześć! – Po chwili Carmen wpadła w ramiona rozpromienionej Vivi.
- Wejdź – odpowiedziała radośnie blondynka. – Nie masz dzisiaj porannego biegania? – spytała.
- Już miałam Car, jest trzynasta – oznajmiła, na co Arystokratka chwyciła się za głowę.
- No tak, do późna czytałam. – Uśmiechnęła się. – Co cię do mnie sprowadza?
- Organizuje dzisiaj wieczorem ognisko i chciałabym, abyś przyszła. – Vivi usiadła na łóżku Carmen, czekając na odpowiedź.

Blondynka pokręciła się po pokoju, szukając czegoś zawzięcie. W końcu z szuflady wyjęła czerwony kajet.
- Dobrze, dzisiaj przyjdę – oznajmiła radośnie, patrząc na kartkę zatytułowaną „LUTY”.
- To cudownie, możesz kogoś ze sobą wziąć, tylko nie Ines, błagam…
- Spokojnie, Ines ma pewnie ważniejsze sprawy. – Zaśmiała się. – Jak już gadamy, to co z tobą i Etanem? Jak się układa?
Mina Vivi stężała. Wyprostowała się i wciągnęła głęboko powietrze, dobierając w myślach odpowiednie słowa.
- Z tego nic nie będzie – szepnęła, zaczesując palcami włosy do tyłu.
- Dlaczego?! – Carmen usiadła koło niej, chwytając delikatnie jej bladą dłoń.
- Zaczęłam się interesować, dlaczego łazi ciągle za nim Ines… – Przełknęła głośno ślinę. – Okazało się, że kiedyś spędzili ze sobą kilka upojnych nocy. – Spuściła szare oczy, czując zażenowanie.
Carmen otworzyła usta ze zdziwienia.
- Nie możliwe!
- Myślę, że Ines chce wrócić do poprzedniego stanu rzeczy, a Etan jest najwidoczniej chętny. – Vivi zmarszczyła brwi.
- Skąd wiesz? – spytała Carmen.
- Ostatnio widziałam ich na ławce przed kampusem, śmiali się, rozmawiali, byli szczęśliwi. Etan wobec mnie jest tajemniczy i taki…
- Rozumiem, ale może to nie jest tak jak myślisz. Teraz jestem rozbita, bo z jednej strony Ines to bliska mi osoba, jeśli chcesz mogę ją podpytać, o co chodzi z Etanem. – Carmen ścisnęła mocniej rękę Vi, aby dodać jej otuchy.
- Wolę nie, Car…
Purcelle wstała powoli z miejsca.
- Muszę już lecieć, mam zajęcia na strzelnicy. Ognisko jest dzisiaj o osiemnastej w parku. – Uśmiechnęła się słabo i wyszła.
Ronovan doprowadziła się do porządku i zeszła na dół zjeść śniadanie na stołówce. Ostatnimi dniami apetyt jej nie dopisywał, toteż straciła nieco na wadzę. Dało się zauważyć po podkrążonych oczach, że dziewczyna nie sypia dobrze. Babrając w płatkach z mlekiem, kątem oka zauważyła Christiana, siedzącego z trzema chłopakami. Dyskutowali o czymś zawzięcie, zapewne o walkach Wojowników, które miały odbyć się jutrzejszego dnia. Purcelle zauważył jej wzrok, ale najzwyczajniej w świecie nie zareagował, wracając natychmiast do rozmowy.
- Nawet cześć nie powie – burknęła do siebie, odwracając wzrok od Christiana.
Nagle zrobiło jej się czarno przed oczami. Poczuła ciepłe, delikatne ręce na swoich policzkach.
- Zgadnij kto. – Usłyszała cichy szept.
- To ty, Winteen – stwierdziła krótko. – Masz spocone ręce – zażartowała, na co zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Czemu nie jesz? – Wzrok powędrował mu na pełną miskę płatków śniadaniowych.
- Nie mam ochoty.
Usiadł obok i pociągnął ja za krawat mundurka, przybliżając jej twarz do swojej. Zmrużył niebezpiecznie oczy i szepnął:
- Z każdym dniem jest cię coraz mniej, panno Ronovan.
- Daj spokój. – Zaśmiała się, wyrywając z jego dłoni część ubrania.
Kątem oka przyuważyła, że Christian przygląda się im uważnie. Specjalnie zwróciła błękitne oczy ku niemu, aby złapać go na obserwowaniu. Chłopak natychmiast zmienił kierunek swojego spojrzenia.
- Jeden do zera, panie Purcelle – powiedziała do siebie w myślach.
- Co robisz dzisiaj? – Dorian wrócił z tacą kanapek.
- Idę na ognisko – odpowiedziała nieprzytomnie. – Może chcesz iść ze mną? – spytała, obdarzając go uśmiechem.
Spojrzał na nią piwnymi oczami, bardzo zaskoczony. Zazwyczaj on musiał wyciągać Carmen gdzieś siłą, inaczej tkwiłaby w swoim pokoju, będąc w wyimaginowanym świecie jej ulubionych książek.
- Jako ochroniarz? – Wyszczerzył zęby.
- Jako przyjaciel – skwitowała.
- Dobrze, pójdę z tobą – rzekł sucho, po czym upił duży łyk soku pomarańczowego.
~*~
Zapukała w dębowe drzwi. Oczekując, nerwowo wygładzała blond kosmyki. Drzwi uchyliły się i Carmen opadła szczęka. Widok Doriana w bluzie, przetartych jeansach i adidasach nie był codziennym widokiem. Swoje podcięte włosy zaczesał na żel. Wyglądał w tamtym momencie jak niegrzeczny chłopczyk, nie jak Arystokrata.
- Witaj dawna Carmen. – Uśmiechnął się na jej widok.
Ubrana była podobnie do niego. Czarne, obcisłe rurki świetnie komponowały się z przydużą, granatową bluzą, którą podarowała jej Vivi.
- Nieźle…-Zmierzyła go wzrokiem. – wyglądasz.
- Pewnie przypominam ci trochę Purcelle’a. – Wyszczerzył zęby.
- Zrób jeszcze minę, która mówi „zabije cię” i będzie identycznie. – Zaśmiała się. – Idziemy?
- Jasne.
Powietrze było wilgotne, a słońce powoli zachodziło. Szli w stronę parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym, kiedy Carman nagle ucichła.
- Co to za dźwięk?
Dorian ustał na chwilę, uważnie nasłuchując. Spojrzał w górę z lekkim uśmiechem.
- To deszcz. Obija się o kopułę – oznajmił.
Carmen uniosła oczy do góry. Gdy mocno się przyjrzała, mogła zobaczyć malutkie stróżki, spływające w dół. Bardzo żałowała, że nie mogła poczuć kropelek na policzkach. Posmutniała, przypominając sobie wspomnienie deszczu, powiązane również z matką.
- Chodźmy – zakomendowała i ruszyli dalej.
Carmen nigdy nie była w tym miejscu. Ogromny park poprzecinany był wąskimi, kamiennymi ścieżkami. Przeszli przez mostek, który rozciągał się nad głębokim stawem. Wędrowali tak jeszcze dobre pięć minut zanim znaleźli się na małej łączce, którą otaczały zewsząd wysokie lipy. Wokół paleniska ustawione były długie bele, na których siedzieli ich znajomi. Było około piętnastu osób.
- Wreszcie przyszłaś. – Vivi powitała ich szerokim uśmiechem.
- Czy to piwo? – spytała Carmen, marszcząc brwi na widok jasnego płynu w szklance jej przyjaciółki.
- Mało procentowe – wyjaśniła i mrugnęła do Doriana. – Chodźcie, siadajcie.
- Dorian, idź zajmij jakieś miejsce, chcę porozmawiać z Vi – poprosiła Carmen.
- Jasne. – Uśmiechnął się, zdjął rękę z jej pleców i odszedł.
Dziewczyny poszły trochę na bok, chciały być pewne, że nikt ich nie usłyszy.
- Jest Etan? – Padło pierwsze pytanie z ust Carmen.
- Niestety, nie wiem kto go wziął ze sobą. – Przewróciła teatralnie oczami.
- Nie odezwał się do ciebie?
- Nie dałam mu ku temu okazji – wyjaśniła. – Wzięłaś Doriana? No, no…- Uśmiechnęła się półgębkiem. – To coś więcej?
- No co ty, zwariowałaś. Trzymam go na dystans – odpowiedziała. – Dobra, chodźmy już, bo chyba za dużo wypiłaś– Uśmiechnęła się pobłażliwie.
Wieczór mijał im w dobrej atmosferze.
- Hej. – Carmen przysiadła się do Christiana, gdy nie zauważyła w pobliżu Livii.
Siedział ze spuszczoną głową, paląc papierosa. Zwrócił ku niej błękitne oczy. Dawno nie była tak blisko niego. Chłonął spojrzeniem każdy milimetr jej twarzy. Te same blond włosy, kilka rudych piegów na nosie, niechlujny wygląd. To była Carmen, którą lubił. Przybierając postać Arystokratki, w pewnym sensie stawała się nią z charakteru. Dlatego wolał jej unikać, nie chcąc zrazić się do niej.
- Cześć, Carmen – odpowiedział oschle, nie dając odkryć swoich uczuć.
- Dawno nie rozmawialiśmy. – Uśmiechnęła się do niego, chcąc rozluźnić nieco atmosferę.
- Masz swoje zajęcia, ja też. Teraz Wojownicy mają urwanie głowy…- Zaciągnął się mocno, po czym wypuścił z gracją dym.
Carmen fascynowała się tym widokiem. Było to dla niej bardzo męskie, gdy Christian palił. Zachwycał sposobem, w jaki przyswajał nikotynę do swojego organizmu.
- Pewnie wiąże się to z bombardowaniem? – spytała nieprzytomnym tonem.
- Między innymi. – Przytaknął, po czym rzucił peta w języki ogniska.
Carmen zauważyła, że Dorian zajął się rozmową z Etanem, toteż nie miała powodów, aby spieszyć się z kończeniem rozmowy. Zwykła pogawędka z Purcellem była dla niej jak partia szachów. Trzeba było dokładnie ważyć każde słowo, jednak nie można było grać za ostrożnie. Czasami warto ryzykować, aby wzbudzić podziw w przeciwniku.
- Jak sprawuje się Livia? – Carmen zaczęła temat nieco pretensjonalnym tonem.
Christian uśmiechnął się pod nosem, dokładnie rozpoznając jej intencje.
- Bardzo dobrze. – Wyszczerzył zęby. – Jest bardzo sprawna fizycznie. – Uniósł leniwie prawą brew.
Kolczyk w jego wardze delikatnie zadrżał, gdy uśmiechnął się do Carmen znacząco.
- To ciekawie…- Wypuściła powietrze nosem. Sprawiło to wrażenie, jakby była potwornie wściekła.
- No wiesz, nie każda dziewczyna jest w stanie zrobić pięćdziesiąt pąpek z marszu lub powalić dorosłego człowieka, będąc tak drobną – wytłumaczył, po czym zaśmiał się cicho.
Lubił drażnić Carmen. Mógł rozmawiać z nią godzinami. Czasami była bardzo łatwa do odkrycia, a czasami wprost przeciwnie. Zlustrował ją dokładnie. Najwidoczniej straciła kilka kilo, ponieważ pełne niegdyś jej pełne policzki zostały zastąpione widocznie zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Wyglądała trochę blado, jakby nieprzytomnie.
- Wiesz, strasznie dziwnie jest widzieć cię codziennie w tych wszystkich sukienkach, makijażu, wiedząc że to kompletnie do ciebie nie pasuje – przyznał.
- Obserwujesz mnie? – Uniosła brwi, zakładając ręce na piersiach.
- Zazwyczaj to ty wchodzisz mi w drogę.
Już otwierała usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się głośny wrzask. Christian wstał nagle, nasłuchując z której strony dobiega dźwięk. Carmen zamarła, modląc się, aby to było jakieś zwierzę.
- POMOCY! – Rozległ się kolejny, desperacki krzyk.
Potem nastała głucha cisza.
Carmen i Christian spojrzeli do siebie, wiedząc dokładnie do kogo należał głos.
- Szybko. – Blondynka złapała Purcelle’a za przedramię.
Pobiegli błyskawicznym tempem przez zagajnik. Dziewczyna czuła strach, który rozchodził się po całej klatce piersiowej, powodując że prawie nie mogła oddychać. Siła pędu sprawiła, że jej blond kosmyki znajdowały się w całkowitym nieładzie. To, co zobaczyła na miejscu odebrało jej mowę. Szok sparaliżował ją na tyle, że nie potrafiła złapać oddechu. Upadła na kolana. 
___________________

Cześć kochani! :)
Witam was po długiej przerwie. 
Egzamin gimnazjalny mam za sobą, więc wracam do pisania! :D
Nawet nie wiecie, jak sie teraz cieszę.
Co prawda, nie jestem mega zadowolona z tego rozdziału, ale myślę, że kolejny będzie o niebo lepszy.
Tęskniliście?
Piszcie opinie w komentarzach ;*
A. Wilk ;*

14 komentarzy:

  1. Wystraszyłas mnie wiesz? O co chodzi? ja chce next! Wiesz? Prosze cb bardzo nie wiem o kogo chodzi *,* :( Ja chce za kare nowe !

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo <3 nareszcie jest ^^ cudowny rozdział :*
    i kończysz w takim momencie! :(
    z niecierpliwością czekam na next, weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) dawaj nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Tęskniłam!! :D Rozdział świetny. Chyba dobrze, poszły testy, co? :) Żebyś zebrała jak najwięcej punktów! Hehehe. A na opowiadanie czekałam z niecierpliwością jak u pięciolatka :D. Usiedzieć na miejscu nie mogłam heheh. Pozdrawiam. A89632, Antylopen z MSS. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Testy poszły...zadawalająco! :D
      Dziękuję bardzo za mły komentarz :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział, po tak długim oczekiwaniu... nareszcie! Czekam na kolejne :) Dobrze Ci poszły testy? mam nadzieję ze tak. :) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział, Adu! Prócz kilku literówek (pamiętam tylko, że było tam "wadzę", a myślę, że powinno być wadze... *brak 100% pewności*) nie znalazłam błędów ^^.
    Jestem bardzo ciekawa o kogo chodziło w ostatniej części, mam nadzieję, że szybko napiszesz następną część i rozwieją się wszystkie moje wątpliwości co do tej kwestii.
    Zdziwiło mnie to, że Carmen "odnajduje się" a przynajmniej próbuje, w swojej kaście. (myślałam, że zawsze będzie sobą, a tu proszę) i trochę szkoda, że przez obowiązki odsuwa się od naszego uroczego rodzeństwa :C
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, weny życzę i pozdrawiam,
    ` Ro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jula nie znalazłaś błędów?! :O
      Nadszedł ten dzień...Teraz moge umierać :D
      Literóweczke zaraz poprawię ^^ :D
      Dziękuję za komentarz :3 ;*
      Do następnego ^^

      Usuń
  7. Błagam o nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest next???
    Twoje powieści mnie uzależniają:)
    Twoja wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń