piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 7

- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś u ciebie jest. – Usłyszała jej delikatny, niski głos.
Rozpoznała ją od razu. Katia. Teraz mogła jej się bardziej przyjrzeć i utwierdzić się w fakcie, że była bardzo ładna, a do tego wysportowana. Krucze włosy okalały jej porcelanową twarz, o uwydatnionych kościach policzkowych. Wyraźny zarys mięśni królował na granatowej, opiętej bluzce. Musiała niesamowicie dużo trenować, aby doprowadzić ciało do takiego poziomu. Jej przenikliwe, piwne oczy patrzyły na blondynkę, dokładnie oceniając całą sytuację. Chciała na początku wycofać się, widząc przyjaciela w bliskiej odległości od Carmen. Odgarnęła czarną grzywę i powiedziała spokojnym tonem:
- To ja może wpadnę później. – Wsadziła ręce w kieszenie ciemnych jeansów.
- Nie, nie – zatrzymała ją szybko Carmen. – Już wychodziłam – posłała przyjazny uśmiech.
Bliskość Christiana przyprawiała ją o miękkość kolan. Sama nie wiedziała, czy jest to spowodowane strachem, czy czymś innym, dlatego chciała znaleźć się jak najdalej niego, póki co...
- My się chyba jeszcze nie znamy…- mruknęła brunetka, patrząc to na Christiana, to na Carmen. – Katerina Siergiejew. – Wyciągnęła dłoń.
- Carmen Ronovan – odpowiedziała i potrząsnęła mocno ręką nowopoznanej dziewczyny.
- Chris…To jest ta anty dama, o której tyle mi opowiadałeś. – Wyszczerzyła zęby w wrednym uśmieszku i walnęła go zaczepnie pięścią w ramie. – Miło poznać.
Zacisnął zęby w bólu i zmarszczył brwi. Carmen lekko się zaczerwieniła.
- Ja wcale…- zaczął.
- Rzeczywiście śliczna, miałeś rację. – Katia była niesamowicie rozśmieszona żenującą sytuacją, w jakiej znaleźli się oboje.
- Ja już chyba pójdę – wypaliła Carmen, gdy czarnowłosa otwierała usta, aby coś znowu powiedzieć. – Cześć – pomachała ręką na odchodne i znikła za drzwiami.
Christian zmierzył wzrokiem Katie i wysyczał:
- Wstrętna kłamczucha. – Oboje wybuchli śmiechem. – To jak, masz ten lód i leki? – spytał, krzywiąc się z bólu.
- Pewnie – podała mu zimny woreczek i opakowanie tabletek.
~*~
Po ciężkich zajęciach z Prawa, które były ostatnimi, Carmen wybrała się do biblioteki. Przekroczyła próg i już mogła poczuć specyficzny zapach starych ksiąg i woluminów oraz ciężkie perfumy siedemdziesięcioletniej pani McLeewen, która pełniła rolę strażnika tego cudownego miejsca. Przywitała dziewczynę uśmiechem.
Usiadła przy stoliku i położyła torbę na fotelu obok, następnie wybrała się w poszukiwaniu książki, przedstawiającej sytuację polityczną Niemiec w XIX wieku. Uporała się w niedługim czasie i wróciła na miejsce. Jednak ktoś już na nią czekał. Dorian von Winteen. Było jej go żal, gdy zobaczyła posiniaczoną szczękę. Do głowy szybko uderzyły słowa, okropnie zimne i bezwzględne słowa, które wypowiedział do Christiana. Spojrzał na nią przepraszająco, zauważyła że jego klatka piersiowa unosi się nierównomiernie.
- Hej – powiedział cicho. – Chciałbym porozmawiać – oznajmił.
Założyła ręce na piersiach i spuściła głowę, zasłaniając się falą blond włosów.
- Wiesz, że nie chciałem…- zaczął, robiąc krok do przodu.
- Nie chodzi o mnie! Wiedziałam, że nie chciałeś, ale skąd w tobie tyle jadu…- przerwała, gdy pani McLeewen uciszyła ją gestem dłoni, kręcąc głową z dezaprobatą. – Kompletnie się tego po tobie nie spodziewałam. Te słowa ciągle dźwięczą mi w głowie – dopowiedziała ciszej, jakby do siebie.

- Nie wiesz wszystkiego o mnie, Christianie i Bethany – szepnął, podchodząc bliżej.
- Tak, nie wiem wszystkiego, jestem tu raptem miesiąc. Mimo tego krótkiego czasu, zrozumiałam że jesteś prawdziwym Arystokratą, czujesz się wyższy i lepszy od innych. – Zmrużyła groźnie oczy.
- Kiedyś byłem taki…Dopóki się tu nie zjawiłaś. Kompletnie nie pasujesz do naszej kasty – ocenił. – Jesteś zbyt czysta, szczera, pełna życia. – Podszedł bliżej tak, że czuła jego pięknie pachnacą wodę kolońską. – Stałaś się ważna…Nie tylko w moim życiu – powiedział chłodno, mając na myśli Christiana.
~*~
Żeńska grupa Wojowniczek skończyła swój dzienny trening i Vivi wyszła z sali gimnastycznej. Spojrzała na ogromny zegar, umieszczony pod gmachem budynku rządu. Zdała sobie sprawę, że jej przyjaciółka zapewne przesiaduje w bibliotece., jak to miała w zwyczaju robić po zajęciach. Odwróciła się, aby iść do Christiana, spytać jak się czuje i zderzyła się z kimś. Pod wpływem siły uderzenia jej lekkie ciało upadło przed jedną z lamp, która oświetlała ulicę nocą. Natychmiast wstała i już miała nakrzyczeć na kogoś za nie uważanie na przechodniów. Podniosła wzrok i spotkała się z miłą niespodzianką.
- Dlaczego zawsze na mnie wpadasz – zaśmiał się, ukazując białe zęby.
- To ty na mnie bezceremonialnie wtargnąłeś – rozłożyła dłonie w geście udawanego oburzenia. – Nie zadziera się z Wojowniczką, zapamiętaj Etan – założyła ręce na piersi i zaśmiała się.
- Wszystko w porządku? – upewniał się.
- Jasne – odpowiedziała. – Gdzie wędrujesz z tą teką? – spytała, widząc pod jego pachą sporych rozmiarów przechowywalnię, zapewne na jego prace.
- Muszę oddać jeszcze dzisiaj pracę – oznajmił, utwierdzając ją w swoich przypuszczeniach. – Muszę iść aż do szkoły. – Był to spory kawałek do przejścia.
- Mogę cię podwieźć – zaproponowała.
- Po incydencie z Carmen jakoś wolę swoje nogi.
- No tak – przyznała. – Mogę Cię odprowadzić? – spytała odważnie.
- Masz ochotę?
Przytaknęła.
- Będzie mi bardzo miło – odpowiedział, przeczesując palcami złote włosy, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.

~*~
- Nie wiem co było między wami, a Bethany, ale Christian został strasznie ukarany. Twoje lekkie siniaczki to przy nim pogłaskanie – oznajmiła, mrużąc oczy.
- Nie miałem na to wpływu. Musieli go ukarać w ramach ostrzeżenia dla innych, bo kiedyś grupa Wojowników zaczęła mordować Arystokratów w obozie. – Carmen otworzyła szerzej oczy. – Jest nas niewielka grupa, inne kasty znacznie przeważają – tłumaczył. – Jeśli zabraknie potomków dawnej elity, władzę zdobędą w połowie Naukowcy, w połowie Wojownicy.
- Dochodziło do morderstw?! – Niedowierzała.
Przytaknął.
- Dlatego chcę, abyś na siebie bardzo uważała, bo stosunki znów się napinają – poprosił.
- Chyba nie sądzisz, że Vivi lub Christian zrobiliby mi krzywdę?!
- Najpierw zapytaj swojego mrocznego księcia, w której kaście był jeszcze w starym obozie, zanim dołączył do Wojowników – szepnął jej do ucha, potem spojrzał głęboko w oczy i wyszedł pozostawiając zdezorientowaną i wystraszoną.
~*~
Szli, prowadząc entuzjastyczną rozmowę. Czuli się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Z początku nieśmiały Etan przyzwyczaił się do obecności rozgadanej blondyny, która sprawiała, że zaczął się uśmiechać. Vivi doskonale wiedziała, że młodsza siostra Etana zginęła w bombardowaniu na ich stary obóz. Bardzo to przeżył, zamykając się w sobie i oddając tylko rysowaniu.
- Czasami mam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat mojego brata – wypaliła. – Nigdy w obcym towarzystwie nie przedstawiali mnie jako Vivi, tylko jako siostra Purcelle’a – sprecyzowała.
- Może w twoich kręgach tak jest, bo twój brat jest jednym z najlepszych na roku – wytłumaczył. – W naszej kaście mówi się o tobie „księżniczka z karabinem”. – Zmarszczyła brwi na tę wiadomość. – Oczywiście to pozytywne określenie – dodał.
Zaczerwieniła się. Była centymetr nad ziemią, kiedy usłyszała to z jego ust. Kochała się w nim od dwóch lat, ale dopiero teraz nawiązali bliższy kontakt. Uwielbiała marnować godziny, obserwując jak pozwala zatracać się w swojej pasji, jak puszcza wodze fantazji kreśląc chaotycznymi ruchami ołówka kolejne, idealne kreski.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? – spytał, patrząc przed siebie, uśmiechając się półgębkiem.
Ocknęła się z zamyślenia i ponownie poczerwieniała.
- Ymm…Przepraszam, zamyśliłam się – spuściła głowę. – Mogłabym zobaczyć twoje prace? – zapytała, gdy siedzieli przed pokojem, w którym prowadziło ważną rozmowę grono pedagogiczne.
- Nie – odpowiedział, uśmiechając się.
Uniosła brwi, zdziwiona jego reakcją. Posmutniała, bardzo chciała zobaczyć jego twórczość, poznać kawałek nieodkrytego Etana Woodsa. Zamknął jej drzwi, prowadzące do tego celu.
- Pewnie są brzydkie, dlatego nie chcesz pokazać. – Wytknęła mu język i wybuchli śmiechem. – Żartuję – dodała.


- Kiedyś ci je pokażę, ale jeszcze nie teraz, Viana – odpowiedział melodyjnym głosem, pochylając się nad nią. Oblała ją fala gorąca. Był tak blisko…Jednak w jednej sekundzie odszedł, otwierając drzwi pokoju nauczycielskiego. Wypuściła głośno wstrzymane powietrze z płuc. Doprowadzał ją do szaleństwa.
Wracali, prowadząc luźną rozmowę o przypuszczeniach, co do nowych rekrutów, którzy mieli się pojawić za miesiąc. Pożegnali się w windzie i każde poszło niechętnie w swoją stronę.
Carmen była już w pokoju, czytała książkę na parapecie okna. Przywitała Vivi przyjaznym uśmiechem. Purcelle usiadła na skraju łóżka, po czym rzuciła się twarzą w miękką pościel.
- A tobie co? – spytała Car znad lektury.
- Nienawidzę go…Kocham go…- mamrotała.
- Boski Etan, ma się rozumieć? – Carmen uniosła brwi, siadając obok koleżanki. – Widziałam was z okna jak wracaliście – dodała, znaczącym tonem.
- Odprowadziłam go do szkoły – odpowiedziała. – Jak było w bibliotece? – spytała unosząc głowę znad poduchy.
- Spotkałam Doriana…- Przerwała aby nabrać dużo powietrza. – Potem Ci opowiem o czym rozmawialiśmy, póki co muszę skoczyć do Alexis, ma wypożyczoną książkę, która jest mi cholernie potrzebna – wyjaśniła.
- Piąte piętro, drugie drzwi od lewej – oznajmiła Vivi, uśmiechając się.
- Dzięki – rzuciła Ronovan, po czym trzasnęła drzwiami.
- Zero pierwiastka Arystokracji – powiedziała do siebie Vivi, chichocząc.
Tak naprawdę bardzo lubiła Carmen właśnie za to, ze była normalna, życzliwa, nie oceniała nikogo, póki go nie poznała. Była zupełnie inna niż Arystokraci. Przynosiło jej to sympatię wśród ludzi, ale mogło też przynieść kłopoty w przyszłości. W obozie propagowano jednotorowy tok myślenia. Każda próba odbiegnięcia od schematu, kończyła się tragicznie.
Gdy wróciła rzuciła na łóżko Viany białą, dużą kopertę. Blondynka uniosła brew, nie wiedząc o co chodzi.
- Spotkałam Romeo, kazał mi przekazać – wyjaśniła, po czym otworzyła książkę i zaczęła notować.
Purcelle rzuciła się na kopertę i rozerwała ją długim paznokciem, na którym widniał granatowy lakier. Rozpromieniła się, oglądając zawartość.

 _____________

Ufff, uwinęłam się dzisiaj :D
Nie omiotłam go wzrokiem, toteż mogą się pojawić błędy :)
Liczę na waszą opinię w komentarzu, :D
Pozdrawiam i całuje.
A.Wilk ;*
Ps. Wygląd nowej postaci (Katia) pojawi się w zakładce "Bohaterowie" :)
Miłego weekendu :>

21 komentarzy:

  1. "- Pewnie – podała mu zimno woreczek i opakowanie tabletek." podejrzewam, iż powinno być zimny xDD. "następnie wybrała się w poszukiwaniu książki, ej sytuację polityczną Niemiec w XIX wieku." tutaj po przecinku nie wiadomo o co chodzi... chyba coś Ci zjadło ;c "Było jej go żal, gdy zobaczyła posiniaczoną szczękę. Do jej głowy [...]" dwa razy "jej". "Pod wpływem siły uderzenia jej lekkie ciało upadło przed lampę." przed lampę? o.O Mogłabyś mi wyjaśnić o co chodzi, bo nie wiem czy to błąd czy tak miało być... ;c "rozłożyła ręce w geście udawanego oburzenia. – Nie zadziera się z Wojowniczką, zapamiętaj Etan – założyła ręce na piersi i zaśmiała się." powtórzone "ręce". "Musieli go ukarać wramach ostrzeżenia dla innych" w ramach* "szepnął jej do ucha, potem spojrzał głęboko w oczy i wyszedł pozostawiając ją zdezorientowaną i wystraszoną." "jej" i "ją"... w sumie to "ją" jest niepotrzebne, bo tekst jest zrozumiały bez tego :). A tak wychodzi niepotrzebne powtórzenie. "...wpatrując się jak oddaje się..." powtórzenie "się" xD. "uśmiechając się półgębkiem. Ocknęła się z zamyślenia" tutaj też mi się wydaje, że to "się" jest zbyt blisko siebie. "Kiedyś ci je pokarzę, ale jeszcze nie teraz, Viana " pokażę*.
    To byłoby na tyle z poważniejszych błędów, gdyż na interpunkcję nawet nie patrzyłam.
    Od razu przepraszam za wytykanie Ci błędów, ale nawyk bety jest wrodzony *co mi przypomina, że mam Szalikowi wysłać prolog...* i oczywiście za nieskładność mojego komentarza, ale piszę go po raz drugi (ach, ten blogger!)
    Ten rozdział był chyba odskocznią od konkretnych wydarzeń, bo w sumie coś najbardziej istotnego w nim to fragment o Vivi i tym jej kochasiu. Na razie wyczekuję czegoś co wyjaśni mi sprawę z Beth (mogę ją tak nazywać, prawda?) i Christianem. Chcę wiedzieć co się stało! Prócz tego, zaintrygowało mnie to, co powiedział Dorian... W jakiej kaście (?) był Chris? Oraz... te mordy (chodzi o zabójstwa, a nie o twarze) na Arystokracji... mam nadzieję, że zdradzisz nam co się wydarzyło w jak najbliższym czasie. A teraz kończę, ponieważ Dr. House czeka <3
    Pozdrawiam i weny życzę,
    ` Ro.
    PS. Przepraszam, że pod ostatnim rozdziałem się nie odezwałam. Mimo, że tego nie zrobiłam to przeczytałam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ro <3 Moje kochanie <3 Śmiałam się kilka minut "Oraz... te mordy (chodzi o zabójstwa, a nie o twarze)" hahahah :D
      Dziękuję za wytknięcie mi błędów. Bardzo cenie osoby, które starają się w jakiś sposób szlifować moje prace. Ty i Esther to skarb nad skarby! ;**
      Dziękuję za ten bogaty komentarz :D

      Usuń
  2. świetnie się to czyta, świetny rozdział. z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. życzę ci aby kolejne rozdziały były jeszcze lepsze od tego chociaż ten jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Z dnia na dzień staram się pisać lepiej :)

      Usuń
  3. Bardzo mi się to podoba, nieliczne błędy, które aż tak nie przeszkadzają. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały, pochłonęła mnie ta lektura! Życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wiktorio! :3
      Bardzo mi miło, że ktoś czeka na dalsze notki! :D

      Usuń
  4. Cóż, Ro. mnie uprzedziła z błędami, więc się powtarzać nie będę ;)
    Hmm... I widzisz, tego Ci właśnie potwornie zazdroszczę - umiesz zaciekawić czytelnika nawet rozdziałem, w którym niewiele się dzieje (nikt nie umiera, nikt się nie pobił, nikt nie spadł z konia - nudy xD). Samymi dialogami narobiłaś tyle niedopowiedzeń, tyle zagadek, tyle wątpliwości, że Cię normalnie uduszę! >_< Co z tą Beth? W jakiej kaście był Chris (no nie mów, że Arystokracja!!)? Jakie mordy? Jakiej książki tak bardzo potrzebuje Carmen? Co jest w kopercie od Etana (może te szkice, może to Vivi na nich jest, hm? :3)?
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za uprzedzenie, po prostu nudziło mi się w nocy, bo czekałam aż mi się załaduje serial, dlatego, gdy przy okazji czytałam, zaznaczyłam kilka niedogodności xD. Już nie będę.

      Usuń
    2. Esther:
      Zazdrość?! :O Tu nie ma czego zazdrościć! :D Wyobraźnia jest, za to poprawność gramatyczna, językowa i interpunkcyjna czasami u mnie siada :D Dlatego bardzo się cieszę, że mam takie skarby jak Ty i Ro, które mnie ganią za te babole :D BARDZO DOBRZE! Tak trzeba :D Zero litości :D
      Pozdrawiam i dziękuję za bogaty komentarz :D <3

      Usuń
    3. + masz coś chyba nie tak z ustawioną godziną na blogu. Na pewno nie pisałam komentarza o 8:58 (chyba, że lunatykowałam :p).

      Usuń
    4. Właśnie nie wiem o co chodzi z tą godziną O.o
      Jutro poczytam i spróbuję zmienić :)
      Mam nadzieję, że to tak bardzo nie przeszkadza :>

      Usuń
  5. Uwielbiam te opowiadanie <3 Można wiedzieć czy prowadzisz jakies inne opowiadania na innych blogach ? Podoba mi się sposób w jaki piszesz i czekam na kolejną część <3 / Natalia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia! :3
      Dziękuję za motywujące słowa :)
      Pisałam bloga z opowiadaniem, ale niestety musiałam zaprzestać dodawania postów, bo demo książki, które wysłałam do wydawnictwa przyjęło się i niestety musiałam porzucić moje dziecko (turkusovego) :C
      Mimo wszystko kopsam link ;*
      http://turkusovy.blogspot.com/

      Usuń
  6. Miałam do nadrobienia aż 3 rozdziały :o. Przedtem nie miałam czasu nawet wpaść i zostawić krótki komentarz. Ale jestem :D Wreszcie. Cholernie tęskniłam za opowiadaniem.Uwielbiam to czytać - i chyba powtarzam to enty raz. Każdy z rozdziałów był cudowny. Najbardziej zaskoczył mnie ten wypadek na koniu. Biedna Car :/. Dorian nie powinien tak po prostu 'rzucać ją na głęboką wodę'. Takie młoda dziewczyna i już potłuczona :(. Pozdrawiam cieplusio i czekam na kolejny rozdział! Postrach krów w betoniarce. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz <3
      A ja tęskniłam za Tobą :C

      Usuń
  7. Co rozdział to lepszy! Jak to człowieku robisz? Czarna magia ✴czekam na kolejny... :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę <3 :D
      Dziękuję i do następnego ;*

      Usuń
  8. nienawidzę was wszystkich.
    Myśli sobie taki głupi Szalig, że potrafi pisać. I wejdzie sobie raz na bloga Ady, przeczyta jeden rozdział. I nagle samobójstwo. Śmierć. Krew. WOW. JAK FAJNIE *-*
    Em. Nie potrafię pisać komentarzy. Jeszcze raz.
    Kochana Adusiu (hehe),
    uwielbiam cię i kocham twojego bloga. Z resztą, kocham ciebie. lol.
    Rozdział jest świetny, coraz bardziej interesuje mnie wątek Bethany. Kim była? Jakie lubiła żelki? Mam wrażenie, że podczas tego całego mordu, ktoś ją zabił. Pewnie się mylę, ale jestem głupia.
    Vivi jest urocza! Taka słodka i miód, orzeszki, czarna msza ♥ Uwielbiam ją. A DORIAN JEST ZAJEBISTY!
    I shpiuję Dormen/Carmien (?), eh kocham wymyślać nazwy parringów ♥
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gadaj tutaj, tylko dawaj rozdział na swoim! :D
      W trybie natychmiastowym! :D
      Dziękuję za komentarz ;** <3

      Usuń
  9. Daj next bo płacze ty piszesz cudenka ehh

    OdpowiedzUsuń