niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 11

 Kasta Arystokratów jako ostatnia wyszła ze schronu. Było chłodne, już styczniowe południe. Carmen odłączyła się od towarzystwa Doriana i Ines.  Szła z tyłu, za całą grupą, a miękka, zielona trawa gilgotała ją w bose stopy. Na jednej z nich miała rankę. Było to zapewne spowodowane szybką ucieczką z Koloseum. Oczy Ronovan wzniosły się ku górze. Kopuła była w stanie nienaruszonym. Spojrzała na polanę, gdzie kilkunastoosobowa grupa Wojowników biegała wokół kwietników. Wszystko wróciło do normy, jakby nic się nie stało. W windzie kampusu fałszywie zapewniła Doriana, że wszystko z nią w porządku. Weszła powoli do pokoju. Przywitała ją pustka. Zazwyczaj od razu po otworzeniu drzwi, została częstowana przez Vivi toną pozytywnej energii. Brakowało jej tego. Udała się do łazienki, gdzie zmyła z siebie resztki stresu. Wytarła wilgotne włosy ręcznikiem i wróciła do pokoju. Ubrała ciepłą bluzę Vi i jasne jeansy. Po chwili zauważyła małą kopertę, która leżała na jej zaścielonym łóżku. Z zainteresowaniem podniosła ją, otworzyła i przeczytała zawartość.

Panno Ronovan!
Proszę się zgłosić do dziekana kampusu w celu otrzymania klucza do pani pokoju.
Kierownik kampusu
Andrew Jacobson

Zdziwiona uniosła brew. To oznaczało, że musiała niestety wynieść się od Vivi. Przypomniała sobie także, że za kilka dni przybędą do obozu nowi rekruci, w jej wieku, którzy rozpoczną szkolenie w obozie. Zastanawiała się, czy ktokolwiek dołączy do kasty Arystokratów. Przygryzła nerwowo wargę i poczuła metaliczny smak krwi. Opuszkiem palca dotknęła szczypiącej ranki. Przypomniało jej to o Christianie. Co się z nim stało? Czy wyszedł z natarcia cało? Te pytania kłębiły jej się w głowie w drodze na parter kampusu. Gdy wychodziła z windy, uderzyła w kogoś.
- Właśnie chciałam cię szukać – powiedziała, widząc Christiana.
Wyglądał na widocznie zmęczonego. Nad jego prawą brwią przyklejony był pokaźnych rozmiarów plaster. Wsiadł bez słowa i wcisnął guzik ostatniego piętra.
- Stęskniłaś się? – spytał, uśmiechając się sarkastycznie.
- Oczywiście…-zaczęła entuzjastycznie. – Że nie – dokończyła ponuro. – Chciałam po prostu dowiedzieć się, czy jeszcze żyjesz.
- Jak widać, jestem cały i zdrów.
- Było strasznie? – spytała, a jej wzrok stał się smutny.
- Nie tak źle jak ostatnim razem…
- Cieszę się, że nic ci nie jest, Christianie – powiedziała szczerze, spuszczając wzrok.
- Arystokratce nie wypada być mokrą kurą – skomentował jej wilgotne włosy i tym samym skończył użalanie się.
- Daj spokój, wszyscy już się do mnie przyzwyczaili – zachichotała.
Zrobił poważną minę.
Drzwi windy otworzyły się. Przytrzymywał je mocno ręką, aby ponownie się nie zamknęły.
- W tym rzecz Carmen, musisz zacząć zachowywać się jak Arystokratka…
Zmarszczyła brwi.
- Dlaczego?! Dlaczego to takie ważne…
- Jeszcze może tego nie zauważyłaś, pierwsze miesiące w obozie są beztroskie, ale to nie jest szkolenie Ronovan…- zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiednim słowem. – To tresura. Każdy z nas ma znać swoje miejsce…Zasady się zaostrzyły, teraz nie można zmienić kasty. Musisz być tym, czym chcą, żebyś była – dokończył, patrząc błękitnymi oczyma wprost w głąb jej duszy.
- W takim razie muszę udawać. – Założyła ręce na piersiach w buntowniczym geście. – Nie pasuję do kompletnie Arystokratów – dodała poddenerwowana.
- Postaraj się dla własnego dobra – mruknął, puszczając drzwi, które zaczęły się zasuwać. – W przeciwnym razie spotkają cię nieprzyjemności – dokończył i za moment zniknął jej z oczu.
Christian był dla niej zagadkową osobą. W jednej chwili zmieniał mu się nastrój, ciągle ją przed czymś przestrzegał. W żadnym wypadku nie widziała  niebezpieczeństwa, jakim jest bycie sobą. Jednak chłopak żył w obozie znacznie dłużej i wiedział więcej o całym tym systemie. Wróciła z powrotem do pokoju i wysuszyła włosy, po czym udała się na parter, gdzie odebrała klucze do swojego nowego „mieszkania”. Znajdowało się ono na siódmym piętrze. Rozejrzała się dookoła. Szybko odnalazła drzwi z tabliczką „Carmen van Ronovan”. Przekręciła kluczyk i weszła do środka.
 Widok sprawił, że oniemiała. Stała jak wryta dobre kilka minut, oglądając dostojność i elegancje wnętrza. Pomieszczenie było trzy razy większe, niż to, w którym dotychczas mieszkała. Pudrowo-różowe ściany pięknie współgrały z ciemno-dębowymi panelami podłogi. Głównym oświetleniem ogromnej przestrzeni były kryształowy żyrandol oraz wielkich rozmiarów rozeta, która królowała na bocznej ścianie. Carmen zamknęła za sobą drzwi. Jej nowe łóżko bez problemu pomieściłoby trzy osoby. Wsparte kolumienkami, stało naprzeciwko drzwi. Obok niego usadowiona została mała, aczkolwiek dobrze wyposażona  biała toaletka. Podeszła bliżej, przejeżdżając dłonią po śnieżnej, miękkiej pościeli. Po dwóch stronach łóżka, oddalone o kilka metrów, znajdowało się dwoje drzwi. Pierwsze, które zostały uchylone przez Carmen skrywały w sobie małą garderobę, a drugie wielką łazienkę. Dziewczyna na pierwszy rzut oka nie zauważyła, że wanna była wmontowana w marmurową posadzkę. Carmen zastanawiała się, co się stanie, gdy przypadkiem zaleje sąsiada z dołu. Łazienka była ciemna i ponura, jedynie ciepłe światło kinkietów dodawało nastrojowości wnętrzu. Zauważyła, że w pomieszczeniu stało dużo roślin, rozpoznała jedynie pokaźnego skrzydło-kwiata. W łazience znajdowało się również ogromne lustro, które ukazywało jej marny wygląd w całej okazałości. Podwinęła rękawy, robiąc groźną minę, po czym zaśmiała się sama z siebie.
 Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła i zobaczywszy uśmiechniętą Vivi, przytuliła ją mocno.
- Cześć mała – powiedziała przyjaźnie Wojowniczka.
- Gdzie byłaś pół dnia? – spytała blondynka.
- Na szkoleniu z pierwszej pomocy, zrobili obowiązkowe. – Rozejrzała się po pokoju, rozszerzając oczy. – No nieźle – skomentowała, oglądając bogaty wystrój.
- Przyniesiemy nasze rzeczy z góry i będziemy mogły już tu dzisiaj spać – oznajmiła radośnie Carmen.
Przyjaciółka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Car…- zaczęła. – Mi nie wolno…
- Jak to nie wolno?! Jesteś moja przyjaciółką! Masz zupełne prawo być tutaj, mieszkać i robić co chcesz – oburzyła się.
- Arystokraci mają szczególny zakaz goszczenia innych w swoich pokojach – powiedziała smutno. – Ale przysunę twoje łóżko i będę miała takie jak ty – dodała z udaną wesołością.
- Ten cały obóz to jakaś paranoja – mruknęła.
Obie usiadły w fotelach, który stały przy wysokim regale na książki, który był jeszcze pusty. Carmen przez chwilę zastanawiała się jakimi pozycjami go wypełnić.
- Christian powiedział, że mam zachowywać się jak Arystokratka – stwierdziła po chwili, unosząc brew.
- Ma racje – przyznała Vi, wzdychając. – Wszyscy na początku przymrużali oko na twoje – przerwała, aby zlustrować  zabawny wygląd przyjaciółki  w jej przy dużej bluzie – zachowania.
- Tylko ja nie rozumiem, dlaczego… Ja tu nie pasuje, gubię się w tym wszystkim. – Schowała twarz w dłoniach.
Vi otworzyła usta, aby coś po odpowiedzieć, jednak w tej samej chwili rozległo się donośne pukanie do drzwi. Obie spojrzały po sobie. Carmen wstała powoli i otworzyła. W drzwiach stał pracownik kampusu.
- Panna Ronovan proszona jest o stawienie się w magistraturze – wyrecytował, stojąc nienaturalnie prosto.
- Teraz? – spytała zaniepokojona Vi.
- Tak, teraz – mruknął.
- No dobrze – powiedziała cicho Carmen.
Mężczyzna odszedł.
- Przebierz się najpierw.
- Mam wyglądać jak na Arystokratkę przystało? –  Carmen zaśmiała się do przyjaciółki. – Chyba dostałam dwie sukienki, są w garderobie, przyniesiesz mi? – poprosiła, malując rzęsy.
- Jestem bardzo ciekawa, czego od ciebie chcą. – Vi zmarszczyła brwi, zastanawiając się o co może chodzić. Podała blondynce białą, zwiewną sukienkę w błękitne wzory.





___________________________

Cześć kochani! C:
Przepraszam, że musieliście czekać na ten rozdział tak długo...
Miałam problemy z napisaniem go i wyszedł jaki wyszedł :/
Następny postaram się dodać na czas :]
Ostatnie wydarzenia z mojego życia dość bardzo na mnie wpłynęły i na stosunek do pisania. Ten blog jest czymś w rodzaju odskoczni od rzeczywistości, jednak niektóre osoby dość bardzo zaczęły ingerować w moją pasję, zarzucając mi niesamodzielność. Jest to cholernie przykre, bo robię to sama, dla was i wy to doceniacie, ale osobom pobocznym bardzo łatwo jest to negować. 
Kochani...
Z tego miejsca pragnę wam podziękować za to, że mnie wspieracie komentarzami, wejściami na mojego bloga, a nawet spamami "kiedy next?" na moim asku :) Dla mnie bardzo się to liczy <3
Kocham to co robię, kocham was i nie przestane pisać, choćby nie wiem co :)
Następny rozdział będzie bardziej dopracowany, obiecuję :)
Pozdrowionka ;*
A.M.Black
Ps. Jak sie podoba nowy szablon z naszą Carmelichą w roli głównej? :D

15 komentarzy:

  1. Jak mi powiesz które osoby ci zarzuciły niesamodzielność, to jutro te osoby będą błagać na kolanach o wybaczenie :} Btw. super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana <3 ;* Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne :)

      Usuń
    2. A proszę :* A te osoby są głupie jeśli ci takie coś zarzucają :]

      Usuń
  2. Cudowny rozdział <3 już nie mogę doczekać się następnego ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest cudowny!!
    Życzę dużo weny i czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział :) już się boję co dalej wymyślisz... no więc weny ;) next. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać :D
      Dziękuję za opinię :]

      Usuń
  5. Cudowny rozdział :D Przeczytałam już dawno, ale blogger zjadał moje komentarze (to jest trzeci, na dobrą sprawę i tym razem go sobie skopiuję xDDD; co wcale nie znaczy, że będzie on jakoś wyszukany czy coś, co to to nie. Nie licz na "inteliokfentne" komentarze z mojej strony. Jest północ, a moje oczy krwawią po przeczytaniu kilku opowiadań na wattpadzie [swoja drogą, jak ludzie mogą tak kaleczyć pisanie, jak właśnie tam?] dlatego fajnie jest znów wrócić do Ciebie). Zaczytam się troszkę czuć jak moja pani od polaka, ponieważ ona zacznie jakiś temat i zawsze nawiąże z nim do tematu (ma talent babka). Jednakże, pomijając anegdotki o mojej szanownej pani B., chciałabym przejść do oceny rozdziału...
    Brat Vi, ten człowiek, którego imię jest cóódowne, mnie denerwuje ^^ (może dlatego, że jest podobny do Jace z Darów Anioła, pod względem irytowania mnie). Łatwiej by było gdyby wyznali sobie miłość "och, kocham Cię, ale jesteś idiotką i zacznij sie zachowywać jak na arystokratkę przystało. - Tak, ja Ciebie też, ale wiesz, jesteś takim skur...synem, że Cię nie posłucham" <- czy to nie bardziej zabawowe? A nie jakieś fochy i w ogóle xD
    Pokój Car wydaje sie być super miejscem, wspaniale je opisałaś *lata praktyki w opisywaniu pomieszczeń na forach się przydały, co? xDDD Czujesz to?*
    I nie ogarniam tego, dlaczego arystokracja nie może przyjmować "gości na noc", wytłumacz mi to! :C Bo ranisz moje uczucia. Już miałam nadzieję na gorące noce w pokoju Carmen (chodzi mi o noce z kakao, czekoladą i filmami, super hot gwiazdami, a nie o coś innego ^^ *zboczeniec-mode:on*)
    No i czekam na dalsze części, dawaj dłuższe rozdziały, bo coś za krótko mi tutaj... Hmm... xD No nic, nie narzekam, idę sie utopić w brodziku.
    Pozdrawiam, całuję, weny życzę,
    ` Ro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochanie za tak bogaty komentarz! ^_^ <3 ;*

      Usuń
  6. Kiedy next? Dodawaj szybciejj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sobotę bądź w niedzielę.
      Mam za miesiąc egzamin gimnazjalny...
      Musisz to zrozumieć.

      Usuń
    2. Okok rozumiem xD powodzeniaa! Ale po dodawaj szybiej:* swietne opowiadanie xD

      Usuń
  7. Tak dawno dodany był ten rozdział, a ja nawet nie miałam czasu się za niego zabrać. :( Teraz piwko w dłoń, dobry spóźniony obiadek i zabieram się za zaległości. Pewnie się powtarzam, ale piszesz cudownie. Uwielbiam twoje opisy :). Zdolna dziewczyna! Powodzenia w nauce do egzaminów. Buziaczki! :) A 89632 (Dawniej postrach krów z MSS).

    OdpowiedzUsuń